czwartek, 8 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ VII




"Chce­my być kocha­ni ta­kimi, ja­cy jes­teśmy, ale także ta­kimi, ze ja­kich chcieli­byśmy uchodzić w oczach innych. "





Ten rozdział ukazuje piękno jakim jest przyjaźń. 
Właśnie to uwielbiam w naszych chłopakach. 

  Jeszcze nigdy tyle nie rozmawialiśmy. Owszem zdarzały nam się długie dialogi, ale nigdy tak szczere jak ten. Ten moment umocnił nas w przyjaźni, którą tworzymy od trzech lat. Trzech najpiękniejszych lat z mojego życia. I nie, nie żałuję, że kiedyś poszedłem do X FACTOR. Jestem wręcz wdzięczny za to, że mogłem poznać kogoś takiego jak Liam Payne. Wyrozumiałego, szczerego do bólu towarzysza, który nigdy jeszcze mnie nie zawiódł. A co z resztą chłopaków? Chciałbym powiedzieć im to wszystko co w tej chwili mówię Liamowi. Chcę ich serdecznie przeprosić i sprawić byśmy więcej nie rozdzielali się tak bardzo. Dzisiaj zrozumiałem również, że brakuje mi Harrego bardziej niż kiedykolwiek. Zrozumiałem, że jest dla mnie jak najdroższy brat, za którym mogę wskoczyć nawet w ogień. Ponieważ wiem, że on także zrobi to dla mnie. 
  Przed wyjściem z pokoju Payne'a poprosiłem go by w salonie zebrał razem resztę zespołu. Chciałem z całego serca przeprosić ich za moje szczeniackie zachowanie i podziękować za to, że pomimo moich wybryków byli przy mnie praktycznie zawsze. A co do Liam, to oczywiście nie chodzi mi o to, że przez prywatną rozmowę go wyróżniam, ale o to, że ten chłopak ma do mnie najwięcej cierpliwości i on nigdy nie podważał moich myśli. A z pozostałą trójką bywa różnie. Czasami emocję idą górą i wystarczy słowo, które oni źle zrozumieją, a cała rozmowa jest stracona.
  Kiedy usłyszałem głosy chłopaków, które dobiegają z salonu czym prędzej zbiegłem na dół. Pierwszy raz od dłuższego czasu zobaczyłem ich rozpromienionych, niestety kiedy zobaczyli moją osobę od razu zmienili wyraz twarzy. Bardzo mnie to zabolało. 
- Tomlinson, czego chcesz? - zapytał Malik spoglądając na mnie jakby z obrzydzeniem. Byłem załamany z tego powodu. Nie miałem ochoty na dalszą rozmowę z nimi. 
- Zayn, spokojnie. - złapał go za ramię Liam, chłopak był gotowy nawet mnie pobić. 
- Nie mogę być spokojny kiedy on tu jest! - wykrzyczał zdenerwowany szatyn. 
- Zayn, posłuchaj Liama, on ma rację. - powiedział spokojnym, jak zwykle nieco ochrypniętym głosem Harry. - Tym razem masz dobre intencje, prawda? - zwrócił się do mnie kędzierzawy podchodząc bliżej mojego boku. Spojrzał się głęboko w moje oczy próbują zobaczyć z nich szczyptę dobra. Jednak ja nie wiedziałem co mu okazać. 
- Tak. - odpowiedziałem równie spokojnie. - Chciałem was przeprosić. - zwróciłem się do reszty i od razu spuściłem głowę. Było mi straszne głupio. Nigdy, nigdy nie myślałem, że będę musiał przepraszać najlepszych przyjaciół za coś tak głupiego. To nie w moim stylu. 
- I co teraz? Myślisz, że przeprosisz nas i wszystko będzie jak dawniej? - zapytał z irytacją Malik wyrywając się z uścisku Liama. Jednakże chłopak mu na to nie pozwalał. 
- Wiem, że trudno będzie wam mi wybaczyć, ale chciałbym byście tylko wiedzieli, że żałuję wszystkiego! - powiedziałem i odwróciłem się do nich plecami by szybko wyjść z pomieszczenia. 
- Louis, zaczekaj! - usłyszałem i szybko się odwróciłem. Doskonale znałem ten głos, jednak trochę niedowidziałem.  - Ja też przepraszam. - podszedł do mnie Zayn i powiedział coś czego się nie spodziewałem. Nie zapomnę tej chwili do końca swojego jakże marnego życia.  
- Ty? Za co? - zapytałem bardzo zdziwiony chłopaka, który stał kilka metrów przede mną. 
- Za to, że nie dałem ci szansy. - odpowiedział i mocno mnie przytulił. Po chwili do naszego uścisku dołączyła reszta.  W tym momencie poczułem, że jednak mam przyjaciół, że oni nigdy mnie nie opuścili. Byłem im za to ogromnie wdzięczny i postanowiłem ich więcej nie zawieść. 


Bardzo długi czas siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Zwierzaliśmy się sobie, opowiadaliśmy nasze historie z tygodnia, a także wspólnie się wygłupialiśmy. Można powiedzieć, że jak za dawnych lat.  Tylko z drobnym szczegółem. Wszyscy zmieniliśmy się wręcz nie do poznania. Nie tylko z wyglądu, ale również z charakteru. Przede wszystkim dorośliśmy, nie jesteśmy już małolatami jak za czasów X FACTOR. Jesteśmy mężczyznami z prawdziwymi problemami.
  Podczas rozmów obiecaliśmy sobie, że pomimo wszystko na zawsze zostaniemy przyjaciółmi i nie odwrócimy się od siebie. Dało mi to ogromną motywację i chęć do dalszej zmiany na lepsze. Przede mną jeszcze długa droga, a ja muszę ją przebyć i mam nadzieję, stać się dużo lepszym człowiekiem. 
- No to Lou, jeżeli nadal mogę tak do ciebie mówić, co się stało, że postanowiłeś się zmienić? - zapytał Niall obżerający się jak zwykle masłem orzechowym prosto ze słoika. Miałem nadzieję, że to pytanie dzisiaj nie padnie. Nie chciałem o tym mówić. jednak musiałem. 
- Pewnego dnia z Starbucks'ie spotkałem dziewczynę, która swoimi jakże opryskliwymi słowami przywróciła mi rozum. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego jak wielu ludzi wokół siebie ranię. - wydusiłem z siebie. Podczas wypowiadania ostatniego słowa spojrzałem się na Hazze, który szczerze się do mnie uśmiechał. Byłem dumny z tego, że odzyskałem przyjaciół. 
- I nie powiesz mi tu teraz, że jej więcej nie spotkałeś?! - spytał ironicznie Horan wpychając sobie do ust kolejną łyżkę masła. Był to na prawdę komiczny widok, obraz, którego bardzo mi brakowało.
- Poszedłem do niej z wyrzutami sumienia. A ona wysłuchała mnie i zadeklarowała pomoc, dalszą pomoc. - powiedziałem uśmiechają się sam do siebie. 
- Czekaj, czekaj! A czy to nie przypadkiem ta dziennikarka? - zapytał tym razem Liam. Zawsze wiedziałem, że ten chłopak czytając książki kryminalne rozwiąże każdą zagadkę. 
- Tak. - odpowiedziałem nieśmiało. Tak na prawdę sam nie wiem czemu, przecież ona nic dla mnie nie znaczyła. Chyba nic. Miałem w tym momencie ogromny mętlik w swojej głowie. 
- No to będziesz jej musiał ogromnie podziękować! - stwierdził Zayn, wręcz wykrzykując słowo "ogromnie". Dobrze wiedziałem o co mu chodzi, jednak nie chciałem się w to mieszać. 
- Masz jej numer? - zapytał Harry, ale nie zdążyłem mu odpowiedzieć. - No to dzwoń, umówi się z nią! - wręcz wygonił mnie z pomieszczenia, krzycząc za mną "kup wielki bukiet kwiatów i ubierz się ładnie". Może chłopak miał trochę racji, ten pierwszy i pewnie ostatni raz.  
  Krótki czas wahałem się przed wykonaniem telefonu, ale jednak w końcu zrobiłem to. W głębi serca modliłem się, żeby nie odebrała. Jednak i tym razem Bóg mnie nie wysłuchał. 
- Halo?! - odezwał się cichy, damski głos w słuchawce. 
- To ja Louis, spotkamy się dzisiaj? - zapytałem prosto z mostu. Moment ciszy po drugiej stronie oznaczał, że dziewczyna nieco się zawahała, miałem ogromną nadzieję, że się zgodzi. 
- Dobrze, o której? - kiedy się zgodziła, strasznie mi ulżyło.
- O dwudziestej, przyjadę po ciebie! - zaproponowałem spontanicznie.
- Wyślę ci adres i będę czekać. - odpowiedziała.  

5 komentarzy:

  1. O MÓJ BOŻE!!! Ten rozdział jest przepiękny! Wzruszyłam się. Podziwiam jak świetnie to opisałaś. Aż łezka w oku się kręci ;')
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział był po przepiękny.!
    Normalnie miałam łzy w oczach.
    Dodaj następny szybko.:]

    OdpowiedzUsuń
  3. Cdawgbohfczsassjkjjhgbcfg *_* cuuuudooooo <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko ! Zostawilas link do swojego bloga u mnie i zaluje ze dopiero teraz tutaj weszlam.. naprawde niesamowicie pieszesz masz talent ! I jeszcze ten pomysl na bloga, ahh ! Zazdroszcze :) teraz tylko czekam na spotkanie Holly i Louis'a :) do nastepnego !

    http://hugmekissmelovememarryme.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do The Versatile Blogger!! Szczegóły na moim blogu:
      http://hugmekissmelovememarryme.blogspot.com/

      Usuń

Obserwatorzy