wtorek, 6 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ VI




"Nieo­cze­kiwa­ne zmiany nie są łat­we - są wręcz trud­ne, wy­magające od nas poświęce­nia i zaan­gażowa­nia. Jed­nak cza­sem są je­dynym co nam zos­tało by na­dać wreszcie kształtu i ko­loru nasze­mu życiu. "





Komentujcie, kochani. 


  Stałam na przeciwko Louisa i patrzyłam na niego z zaciekawieniem. Czekałam na jego równie brutalną odpowiedź, ale on tylko cicho westchnął.
- O co chodzi, Louis? - zapytałam już bardziej spokojnie. Stwierdziłam, że nie mam prawa oceniać ludzi poprzez to, co piszą gazety. A może w tym przypadku jednak się pomyliły?
- Chciałem Cię tylko przeprosić. - po chwili chłopak wykrztusił z siebie zdanie, którego po nim się w ogóle nie spodziewałam. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Mnie? Ale za co? - spytałam z mieszanymi uczuciami, które pewnie dało się zauważyć na mojej twarzy. Nie byłam osobą, która ukrywała swoje uczucia. 
- Za to, że jestem rozkapryszonym, pełnoletnim bachorem  który postanowił zabawić się w gwiazdkę kosztem innych i siebie. - wytłumaczył mi, a ja byłam szokowana. Nie spodziewałam się, że moje puste słowa zapadną mu tak głęboko w pamięci. Nie spodziewałam się, że będzie tego żałował, ani tego, że przyjdzie mnie za to przeprosić.
- Może usiądziesz? - zaproponowałam wskazując palcem na fotel naprzeciwko mojego biurka  Chłopak zgodził się i zajął wskazane przeze mnie miejsce, a ja usiadłam naprzeciw niego. Długi czas siedzieliśmy w ciszy, spoglądając raz na siebie, raz na inny punkt w pokoju. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, jednak w końcu postanowiłam przerwać ciszę, która z biegiem chwili robiła się męcząca. - Louis, mnie nie masz za co przepraszać. Przecież my w ogóle się nie znamy. Myślę, że te słowa powinni otrzymać twoi przyjaciele, którzy cierpią przez ciebie najbardziej. Nawet nie wiesz ile oni by dali by znowu, chodź przez pięć minut móc porozmawiać z zabawnym chłopakiem, pełnym życia, którym kiedyś byłeś. 
I znowu zapadł cisza, Tomlinson raz po raz otwierał buzię, by coś powiedzieć, jednak zaraz potem rozmyślał się i znowu spoglądał w podłogę. Może za ostro go potraktowałam, może faktycznie nie powinnam się mieszać. Ale on sam się u mnie pojawił. 
- Myślisz, że ja jestem aż tak złym człowiekiem? - zapytał pełen zadumy. Jego twarz była szara, bez uśmiechu, jakby ktoś wyssał z niego życie. Wyglądał jak wrak wyrzucony bo długim używaniu, nie nadawał się nawet do ponownego przetworzenia. 
- Myślę, że się po prostu zgubiłeś. A przecież każdy z nas ma do tego prawo. Każdy popełnia błędy. Tylko czy ty ich żałujesz? - było mi go trochę żal. Po jego wypowiedziach do tej pory wywnioskowałam, że jest on chłopakiem, który zasłużył na drugą szansę. I jestem pewna, że gdyby ją dostał, naprawił by wszystko co do tej pory udało mu się zniszczyć. 
- Tak na prawdę moja osobowość podzielona jest na dwie, przeciwne sobie części. Jednocześnie żyje we mnie diabeł i anioł, a ja nie mam nad nimi kontroli. - powiedział i spuścił głowę. Z jego błękitnych oczu wypłynęła jedna samotna, kryształowa łza. Nie mogłam patrzeć na jego cierpienie, ale jednocześnie nie wiedziałam jak mam je zaćmić. 
- Louis, ty nie jesteś złym człowiekiem. Wydaje mi się, że jeżeli tylko będziesz chciał zmienić coś w swoim życiu, to ci się to uda! Wierze w twoją dobrą stronę. - odpowiedziałam. Tomlinson jest osobą pełną sekretów, których nie da się odkryć. A ja nie dam rady pomóc mu wbrew jego woli. Musi dać mi się poznać. 
- Dziękuję. - wstał z fotela i udał się w kierunku drzwi, mała część mnie nie chciała by wychodził, ale nie mogłam nic zrobić. 
- Louis, czekaj. - również wstałam i szybko dorównałam mu kroku. -Jeżeli chcesz, ja mogę ci pomóc. - powiedziałam podając mu małą karteczkę ze swoim numerem telefonu, a on tylko przyjaźnie się do mnie uśmiechnął. Coś czuję, że to nie koniec naszej znajomości. 

Dwie godziny później

  Jeszcze spory czas po spotkaniu szwendałem się po mieście. Nie miałem co ze sobą zrobić. A w moim stanie nic nie jest bezpieczne. Nie rozumiałem co takiego się ze mną dzieje, ale po prostu musiałem to zaakceptować. Musiałem zaakceptować siebie, przyzwyczaić się do tego, że z dnia na dzień staję się gorszy i tylko dobre chęci mogą sprawić bym powrócił do dawnej formy. Jednak w moim przypadku nie jest to takie proste. Wydaje mi się, że łatwiej by mi było nawet popełnić samobójstwo niż przyznać się do błędu, który ciągle narasta.
  Zanim zdążyłem się obejrzeć, pojawiłem się przed drzwiami pokoju mojego przyjaciele. Nie byłem pewny czy to dobry pomysł, ale wolałem spróbować. Liam zawsze był gotowy mnie wysłuchać, on jako jedyny nigdy we mnie nie zwątpił i za to byłem mu ogromnie wdzięczny.
  Zapukałem w drzwi pokoju jak najciszej, miałem nadzieję, że Payne nie usłyszy dźwięku lub po prostu nie będzie go w swojej sypialni. Bałem się tej rozmowy. 
- Proszę. - Teraz nie było już odwrotu. Pociągnąłem za klamkę i lekko uchyliłem drzwi. Przez chwilę zawahałem się i je trochę przymknąłem. Postanowiłem jednak nie uciec i szybki, bezbolesnym ruchem wszedłem do pomieszczenia. Liam siedział na łóżku czytając swoją ulubioną część książki kryminalnej, który sprawiała mu zawsze tyle radości. Z początku nie zwrócił na mnie uwagi, jednak kiedy ułożyłem nogę w miejscu, które zawsze lubiło skrzypieć, nie miał wyjścia, musiał na mnie spojrzeć. Jego mina była bezcenna. To zmieszanie i niepokój w oczach dało się zauważyć już w pierwszym spojrzeniu w jego tęczówki. 
- Louis... - zaczął niepewnie Payne. Pomimo tego, że to ja powinienem rozpocząć tą rozmowę, postanowiłem jak na razie się nie odzywać. Zająłem miejsce obok chłopaka i czekałem na dalszą jego relację. - Mogę w czymś pomóc? - zapytał niepewnie spoglądając na mnie.
- Przepraszam. - powiedziałem i spuściłem głowę, Liam tym razem się nie odezwał. 
Nigdy dotąd nie milczałem w tak dziwny sposób, nigdy nie milczałem z przyjacielem.Był to dla mnie ogromny cios, jakby właśnie ktoś wbił mi sztylet prosto w serce. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek nie będę miał o czym rozmawiać z chłopakiem, który był mi bardzo bliski. To strasznie bolało, a ja nie mogłem przerwać tego bólu. 
- Nie wiem co się ze mną stało, Liam. - zacząłem niepewnie. 
- Ja też nie wiem. - odpowiedział mi. - Wszyscy tęsknimy za starym Tomo, który pewny siebie z uśmiechem całował sztucznego gołębia, wcierał mi banana w twarz i po prostu był. 
- Liam, ja chciałbym się zmienić. - zadeklarowałem. 
Kolejny raz Liam nic nie odpowiedział. Tym razem jednak objął mnie i przytulił do siebie. Poczułem wtedy, że może mam jeszcze kogoś bliskiego. 

4 komentarze:

  1. Pierwsza !! :D
    Awww boski *.*
    Świetnie piszesz :**
    Czekam na nn :)
    Buziaki - Lilly :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny *.* nie mg doczekac sie nastepnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie qiem dlaczego ale na koncowce sie poplakalam.. swietnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero co znalazłam tego bloga a już uważam dziewczyno że on jest boski.:*
    Rozdział zajebisty.:]
    Czekam na następny rozdział.:D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy