czwartek, 1 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ V



"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapomną jak się lata."






 W tym samym dniu, 
w pokoju Tomlinsona

 Nie mogłem już tego dłużej słuchać, wyszedłem. Może i byłem podłym człowiekiem, łamiącym serca przyjaciół i doprowadzających ich do łez w najmniej odpowiednim momencie, ale dobrze się z tym czułem. Jednak czasami, w chwilach zwątpienia zdawałem sobie sprawę z ilości błędów, które popełniłem, ale zaraz uświadamiałem sobie, że tych błędów nie da się naprawić, trzeba iść naprzód drogą, którą wybrało się na początku. Pomimo tego, że niekoniecznie jest ona dobra i prowadzi nas do pełni szczęścia, którego chcemy osiągnąć. 
  Otwierając drzwi prowadzące do mojego pokoju i od razu zamykając je z hukiem, tak głośno, by przyjaciele na dole usłyszeli moje zdenerwowanie, usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłonie. Czyżby chłopak, który jeszcze kilka lat temu uważany był za największego żartownisia w mieście, a zaraz potem za osobę, która nie ma za grosz szacunku do ludzi, jednak miał uczucia? Ale co z tego, skoro i tak nie może ich użyć, ponieważ zostanie uznany za jeszcze większego drania niż dotychczas. Co z tego, że Louis Tomlinson, osoba, którą się stałem wykreowana przez media jest typem człowieka, którego kiedyś nienawidziłem. Co z tego, że prawdziwy ja jest gdzie uwięziony w głębi mojego ciała i nie może wyjść. Co z tego! Po prostu ja nie liczę się dla ludzi. Może jednak powinienem zmienić coś w swoim życiu? Zacząć od nowa, rozpocząć życie, o które warto walczyć nawet jeśli jest ono już stracone? Może coś trzeba zmienić. 
  Od dobrych paru dni po głowie chodziły mi słowa dziewczyny, którą spotkałem w kawiarni. Jednak nie mogłem ich zrozumieć. Dopiero dzisiaj, kiedy kolejny raz ją zobaczyłem, uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego. Zauważyłem, że te słowa, chodź tak bolesne i brutalne dały mi siłę, motywację do zmiany. Chciałbym móc jeszcze raz ją zobaczyć. Usłyszeć jeszcze raz te słowa pogardy, ale tym razem również się odezwać. 
"Louis Tomlinson. Ten rozkapryszony, pełnoletni bachor, który postanowił zabawić się w gwiazdkę kosztem innych i siebie." Może jest w tym ziarnko prawdy, którego nie zauważałem.


Następnego dnia

Siedziałam przy tym samym stoliku co zawsze, w tej samej kawiarni, jak zwykle pijąc moją ulubioną kawę i oglądając spacerujących ludzi przez okno. Niektórzy z nich wchodzi do lokalu, w którym obecnie byłam, część też nie zwracając uwagi na otaczający ich świat i szli dalej z podniesioną głową, inni zarazem przechodząc patrzyli na mnie gardzącym wzrokiem. Świat był zróżnicowany, a ja do niego należałam. Chociaż w mikromilimalnym  znaczeniu. 
- Zgadnij kto to! - poczułam, że ktoś od tyłu zakrywa mi rękoma oczy. Doskonale jednak wiedziałam, że był to mój przyjaciel Conor, który od dziecka lubił się ze mną witać w tak sposób. Ja zarazem lubiłam się z nim droczyć. Było to chyba moje ulubione zajęcie.
- Bardzo chciałabym, by był to wysoki, przystojny brunet, ale wiem, że to tylko ty Conor. - chłopak zabrał ręce z moich oczu i usiadł naprzeciw mnie. 
- Uważasz, że ja nie jestem przystojny? - zapytał z ironią tworząc falę brwiami, która zawsze mnie rozśmieszała. I tym razem zaczęłam się cicho chichotać, a on tylko zalotnie się uśmiechnął.
- Jakże, skąd, dlaczego przyszło ci to do głowy! - odpowiedziałam biorąc łyka swojej kawy i ponownie zatracając się widoku z okna. Bardzo często tak robiłam. 
- Dlaczego jesteś taka nieobecna? - zapytał Conor, spoglądając na mnie jednym okiem. Zawsze wiedział kiedy mam zły humor czy coś mnie trawi, a ja nigdy nie miałam pojęcia jak on to robi. Może po prostu za długo się znamy? Przecież on wie o mnie dosłownie wszystko, nawet to o czym my nigdy w życiu nie powiedziałam. Może tylko dlatego się przyjaźnimy?
- Louis Tomlinson, kojarzysz? - powiedziałam i zamknęłam oczy. Nie byłam pewna czy Conor mnie zrozumie, nie byłam pewna czy zechce mnie wysłuchać do końca. Chciałam tylko móc z kimś porozmawiać, wyrzucić z siebie wszystkie niepokojące uczucia. Ulżyć swojemu sumieniu.
- Tak, coś tam o nim słyszałem. To ten z One Direction, prawda? To on niszczy ten zespół od środka? - powiedział zmuszając mnie bym otworzyła oczy i spojrzała na niego. 
- Chłopak się zagubił, potrzebuje pomocy, a ja chciałabym mu ją ofiarować, tylko nie wiem czy nie zostanę odtrącona. - mówiąc to jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. 
- Nie płacz. - otarł kciukiem łzę z mojej twarzy. - Nie możesz się winić za to, że ktoś ma problemu, a ty nie potrafisz mu pomóc. Czasami tak już jest, ludzie muszą sobie radzić sami, ale broń boże, ty nic na to nie poradzisz. Pamiętaj, nie każdy potrzebuje twojej pomocy.
Może faktycznie Conor tym razem miał rację. Być może ludzie nie zawsze potrzebują pomocy, może dobrze im tak jak jest. Nie chcą zmian, nawet jeśli byłaby ona lepsza od ich dotychczasowego stylu bycia. Zdałam sobie sprawę, że powinna zająć się własnym życiem. 
  Kiedy zdałam sobie sprawę, spoglądając na zegar wiszący na ścianie, że jestem już grubo spóźniona do pracy w biegu żegnając się z Conor'em, wybiegłam z lokalu. 
Kierowca bez protestowania zawiózł mnie pod adres, który mu wcześniej podałam. Przed wyjściem z samochodu zapłaciłam mu i szybko pobiegłam do swojego gabinetu. Przy recepcji okazało się jednak, że nie ma się czym stresować. Tonny miał dzisiaj coś ważnego do załatwienia i nie pojawił się jeszcze w redakcji. Więc wolnym krokiem udałam się w kierunku windy. Wciskając przycisk z numerem odpowiedniego piętra zawiozła mnie do odpowiedniego celu. Moja pracownie była na końcu korytarza, więc od windy miałam jeszcze kawałek do przejścia. Nigdy nie sprawiało mi to większych kłopotów. Jak zwykle pierwsze co zobaczyłam po otwarciu drzwi z wygrawerowanym napisem Jonson było pokaźnych rozmiarów, drewniane biurko na tle okna z widokiem na panoramę Londynu. Bardzo lubiłam przebywać w tym pomieszczeniu  tak jak w każdym innym w tym budynku. Każdy z nich miał w sobie coś innego, niezwykłego, może to dlatego, że każde pomieszczenie idealnie oddawało charakter jego "mieszkańca". U mnie również tak było. Bałagan na blacie symbolizował obecny bałagan w mojej głowie, a ściany pomalowane w kolorze  żółtym to, że jestem bardzo pogodną osobą. Wielki regał z książkami przypominał mi mojego tatę, który również miał ich pokaźną kolekcję, kominek i dwa skórzane fotele symbolizowały dla mnie ciepło rodzinnego domu, który tak wiele dla mnie znaczył. 
  Siadając na jednym z krzeseł za biurkiem zabrałam się do pracy. Jednak jak zwykle ktoś musiał mi w tym przeszkodzić. Słysząc ciche pukanie w drzwi, od razu zwróciłam na nie uwagę i równie cicho wypowiedziałam formułkę. Za drzwi wyłoniła się drobna postać recepcjonistki, która jak co dzień ubrana była w czarną, zwiewną sukienkę na guziki  W takim stroju zawsze przypominała mi małą dziewczynkę, nie wiedzieć czemu. Może dlatego również wszyscy nazywali ją "małą Kate". 
- Ma pani gościa. Mówi, że jest pani znajomym. Wpuścić go? - zapytała piskliwym głosem. Z początku wahałam się nad odpowiedzią. Przecież na dzisiaj nie miałam umówionego żadnego wywiadu czy też równie ważnego spotkania, a gdyby nawet był to Conor to nie prosił by Kate o to by go tu przyprowadziła. 
- Niech wejdzie. - powiedziałam spuszczając całe powietrze z płuc. Kiedy za drzwi wyłonił się wysoki brunet ubrany w czarną marynarkę zapiętą na jeden guzik, czerwone podwinięte przy nogawkach rurki i białe trampki, idealnie pasujące do wyłaniającej się z pod okrycia bluzki w tym samym kolorze, oniemiałam.  
Louis Tomlinson był chyba ostatnią osobą na świecie, której mogłabym się spodziewać. Byłam bardzo zaskoczona, ale także przejęta.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam z pogardą. 



No to zróbmy tak.
Jeżeli pod tym rozdziałem będzie 10 komentarzy wstawię następny.
W innym razie moja praca nie ma sensu. :)  



7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle fantastyczny! Co do komentarzy: mam taką samą sytuacje. Pod każdym rozdziałem mam... 3-4 komentarze. Czasami nawet nie. Ale wiem, że niektórzy czytają moje wypociny ^^ Wspaniale piszesz na prawdę. Jeżeli pisanie daje Ci chociaż najmniejszy powód do szczęścia to nie rezygnuj ;). Zapraszam też do mnie jakbyś miała ochotę ^^ http://not-everything-is-so-beautiful.blogspot.com/?m=1 Zapraszam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chciałabyś zwiastun, zapraszam.

    mania-zwiast.blogspot.com

    + świetny rozdział x

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny *.*
    Kocham Twojego bloga <33
    Nie przejmuj się tym, że jest mało komentarzy ;) U mnie też tak jest, wiadomo - jest przykro, ale nie warto rezygnować z takiej fantastycznej rzeczy jak prowadzenie bloga :) Nie załamuj się i dalej rób to co jak myślę kochasz :**
    Pozdrawiam - Lilly :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę świetnie piszesz ;3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. gfvgtddgfxhh *.*
    przyszedł do niej! huhuhu
    rozdział świetny! masz talent i ciekawie opisujesz sytuacje..
    nie przejmuj się ilością komentarzy, wszystko przychodzi powoli ; )
    dla mnie to opowiadanie jest genialne!
    i chcę je czytać!
    martwi mnie tylko to, że nie dodasz następnego rozdziału jeżeli pod tym rozdziałem nie będzie 10 komentarzy. Ale mam nadzieje, że będzie..musi być
    trzymam kciuki i czekam na następny ;*
    Aniaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Kończyć w takiem momencie! Za to powinno karać! Ale nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka jestem szczęśliwa, że on do niej przyszedł. Szkoda mi tego chłopaka. Holly ma całkowitą rację. On się najzwyczajniej w świecie pogubił. I naprawdę uważam, że trzeba mu pomóc wejść na właściwą drogę. A skoro ja nie mogę tego zrobić, chociaż uwierz mi, bardzo bym chciała, niech zrobi to nasza główna bohaterka. Błagam, niech ona to zrobi. To dobra dziewczyna i myślę, że ma w sobie dużo współczucia. Potrafi być twarda, ale równocześnie doszuka się w każdym odrobiny dobra.
    Wiesz, lubię to opowiadanie. I nie, nie tylko dlatego, że Louis ma tutaj rolę główną, a jest miłością mojego życia i gdybym tylko mmiała możliwość spotkania go rzuciłabym się na niego niczym dzikus i spytała się, czy za mnie wyjdzie. No, dlatego też. W większej części. Ale poza tym masz prosty, przyjemny styl. Nie doszukuję się wielu błędów, a jestem uczulona na coś takiego. No i fabuła także wydaje się ciekawa.
    Dlatego koniecznie pamiętaj o informowaniu mnie o nowych rozdziałach u mnie na blogu, dobrze?
    I przy okazji zapraszam na nowy, trzeci rozdział mojego opowiadania. Byłabym wdzięczna na małą opinię.
    Pozdrawiam x

    http://all--coming-back.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy