piątek, 17 maja 2013

ROZDZIAŁ IV




"Naj­bar­dziej bo­li bez­radność. Kiedy widzisz, że Twój przy­jaciel płacze i wiesz, że nie możesz zro­bić nic, 
aby łzy przes­tały płynąć. "





Wróciła i już więcej nie mam zamiaru odchodzić! 


W tym samym miejscu
Po odejściu Louisa 

  Po tym jak Louis wyszedł obrażony na cały świat nikt nie był już taki jak przedtem. 
Wszyscy niecierpliwiąc się czekali na jego wielki powrót. On przecież lubił odstawiać 
takie sceny, lubił wychodzić obrażony i wracać jak nowo narodzony. Taki właśnie był, 
nieznośny. Ale jeszcze nikt nie odważył mu się tego powiedzieć. Wszyscy bali się, że go
w jakiś sposób urażą, nikt nigdy nie mówił mu prawdy, tego co powinien usłyszeć. 
  Może strach gromadził się w sercach jego przyjaciół, albo po prostu zwykła troska, 
której jaśnie pan nie chciał zrozumieć. Przyzwyczaił się do tego, że nikt się z nim nie liczy.
A przecież, było zupełnie na odwrót. Ze zdaniem Louisa liczył się każdy, to on zawsze był
w centrum uwagi, to jemu się wszystko należało. On był najważniejszy. 
- Przepraszam Cię za niego, on już tak ma. - po kilku minutach ciszy zwrócił się do Holly
Liam. Powiedzieć mu było to na prawdę trudno, wiedział, że przyjaciel miewa często
fimery właśnie tego typu. Że broniąc go nic nie wskóra w tej sytuacji, że wszystko jest już 
stracone. Liczył jednak na wyrozumiałość dziewczyny, miał nadzieję, że zrozumiem wszystko bez zbędnych słów. Zawsze miał taką szczerą iskierkę nadziei, że ludzie wybaczą wszystko. 
- Liam, rozumiem. Nie tłumacz się. - O dziwo Holly wykazała się zrozumieniem. Payne na 
pewno odetchnął z ulgą, a ona wiedziała o tym. Po zachowaniu chłopaka można było 
wyczytać wszystko. Zdenerwowanie, smutek, radość. On uwielbiał okazywać emocję i za 
to wszystkie dziewczyny go ogromnie kochały. Jednak jego serce należało już do jednej z 
nich. Jest wspaniała. Może i nie grzeszy urodą jak reszta sztucznych dziewczyn z show biznesu, ale serce to ma anielskie. Danielle zasługuje na Liama, ponieważ to cudowny
chłopak. Ich charaktery idealnie się dopełniając. Są po prostu idealną parą.
- Może ten wywiad nie był najlepszym pomysłem? - po kolejnej krótkiej chwili ciszy 
zapytał się Zayn, który teraz krzątał się po całym pokoju. Nie mógł znaleźć sobie miejsca.
Od kąt tylko Perrie zerwała z nim, czuł się totalne zagubiony. Ta dziewczyna była jego
wielką miłością, natchnieniem i inspiracją. Kochał ją jak głupi i był na każde jej skinienie. 
Ale niestety jak to w każdym związku bywa są wzloty i upadki. Niestety jeden taki upadek
spowodował, że nie mogli się już podnieść. Perrie wyjechała w trasę koncertową z zespołem, 
a Zayn nie miał nic do roboty. Pamiętna noc w klubie skończyła się dopiero nad ranem i to
z marnym skutkiem. Chłopak nic nie pamięta, wie tylko, że obudził się obok jakieś obcej mu
brunetki w nie swoim łóżku. Niestety Perrie przypadkowo się o tej wpadce dowiedziała i 
skończyła z tym, jak ona to powiedziała, największym błędem życiowym. A Zayn nie mógł
się pozbierać. Kilka razy nawet próbował popełnić samobójstwo, na szczęście miał jeszcze w 
tedy przyjaciół, który wybili mu ten pomysł z głowy.  Nikt nie wie jak teraz by się to skończyło.
- Nie mów tak Zayn. Jesteście świetnym zespołem i na pewno jeszcze kiedyś uda wam się
wybić. Może teraz nie jest wasz czas. Dam wam radę. Odbudujcie się i zacznijcie od nowa. - dziewczyna szybko zaprzeczyła temu co powiedział Malik. Wiedziała, że być może jej słowa
tutaj nic nie zdziałają, ale może dodają im siły. Może znowu pójdą na bitwę o życie i tym razem ją wygrają. Miejmy nadzieję, że usłyszymy jeszcze o tym zespole. 
  Po tych jakże inspirujących słowach nikt nie miał odwagi nic powiedzieć. Wszyscy znaleźli
sobie marny punkt, który z dokładnością oglądali. Jednak to było normalne w takiej chwili.
Ni stąd nie zowąd jak torpeda na równe nogi zerwał się Harry i oznajmił, że nie ma sensu
tu dalej siedzieć, że może lepiej odłożyć ten wywiad na kiedy indziej. 
Wszyscy ze zgodnością przyznali mu rację, pożegnali się z Holly i wyszli z pokoju. 
Czy byli zawiedzeni? Nie sądzę. Wydaje mi się nawet, że w jakiś sposób szczęśliwi. 



W tym samym czasie

  Louis Tomlinson szedł z podniesioną głową polną drogą wiodącą do jego ulubionego miejsca w Londynie. Uwielbiał tam przebywać, kiedy był szczęśliwy czy też smutny i rozczarowany. Nigdy jednak nie pokazał tego zakątka swoim przyjaciołom. Uważał, że jest to zbędne i niepotrzebne. Chciał by to miejsce było tylko jego i nikogo więcej. 
  Na szczycie wzniesienia mieściło się potężne drzewo, które zmieniało się z przypływem lat, zjawisk przyrodniczych czy osoby, która o nie dbała. Na jednej z jego gałęzi wisiała na grubych, rybackich linach mała drewniana huśtawka. Tomlinson nie miał nigdy pojęcia skąd ona się tu wzięła i jakoś nie pragnął się tego dowiedzieć. 
  Odkąd pierwszy raz tutaj trafił, dużo się nie zmieniło.Może tylko dąb trochę urósł, ale nic poza tym. Ktoś jednak musiał dbać o to miejsce. Było ono zawsze zadbane, trawa skoszona, huśtawka nie skrzypiała  drzewo było równo przycięte. Dla kogoś to miejsce znaczyło jeszcze więcej niż dla Louisa. Pomimo tego, że chłopak nie widział nigdy właściciela, czuł, że jest do niego podobny. Czuł, że coś go z nim łączy, że jest między nimi magiczna, nierozerwalna więź, której nikt nie potrafi zerwać. Większa nawet niż między nim, a Harrym.
  Chłopak po dotarciu na sam szczyt swojego celu, jak zwykle usiadł na huśtawce i lekko się kołysząc zaczął nucić słowa swojej ulubionej piosenki. Było to oczywiście Little things z nowego albumu Ole Direction, zespołu, który trzy lata temu odmienił jego życie. 
Kiedy w końcu dotarł do partii wykonywanej przez Stylesa, samotna łza spłynęła mu po policzku. Zawsze z tym momencie przypominał sobie ich wspólne chwile, ich pierwsze spotkanie. Styles był dla niego jak młodszy brat, którym na każdym kroku trzeba się opiekować. Zazwyczaj nie sprawiało mu to większych kłopotów, zawsze umiał zadbać o Harrego. Nawet czasami lepiej niż o samego siebie. Szkoda jednak, że to wszystko z dnia na dzień się zmieniło. 
- Czy ja jestem aż tak złym człowiekiem? - zapytał nagle Louis. Chłopak wiedział, że jest sam. Nie liczył na żadną odpowiedź, po prostu lubił rozmawiać ze samym sobą.  - Czy ja kiedykolwiek zrobiłem coś złego, czy kiedykolwiek zawiniłem na tyle by teraz być za to wszystko w taki sposób karany? - ciągną swój monolog. W głębi serca, gdzieś bardzo, bardzo głęboko Louis nie był złym człowiekiem. Był tym samym niedojrzałym żartownisiem co z przed kilku lat. I ten "stary Louis" pragnął się wydostać z wnętrza, tylko sam nie potrafił. 
  Z sekundy na sekundę na niebie zaczęły pojawiać się ciemne, burzowe chmury. Najwidoczniej Louis zauważył to i szybkim krokiem zbiegł z górki i udał się w kierunku swojego, niegdyś prawdziwego, domu, w którym na pewno czeka na niego rodzina, czterech chłopaków wiecznie na niego narzekających, którzy na pewno w tej chwili cholernie się o niego martwią. Ale co z tego, skoro Louis nie chce ich docenić? 
 


London, Bromley, South Street 15
Dom One Direction

  Odkąd cała czwórka wróciła z wywiadu, do którego niestety nie doszło, wszyscy bezinteresownie krzątają się po domu. Żaden z chłopaków nie ma co ze sobą zrobić. Nawet Liam, u którego od dwóch godzin siedzi Danielle, nie interesuje się swoją dziewczyną. Jak zwykle wszyscy martwią się o Louis, który od dobrych paru godzin nie pojawił się na South Street. Ten chłopak zrobił już wszystko, ale zawsze wracał do domu przed zmrokiem. 
- A jak mu się coś stało? - zapytał Harry przerywając ciszę. Chłopak martwił się o swojego przyjaciela, tak bardzo, że aż zmyślał niestworzone historie. - Jest burza, a jak trafił go piorun bo stał pod drzewem, albo utopił się w kałuży, albo przejechał go tir! Chłopaki zróbcie coś! - Lokaty wykrzykując ostatnie zdanie sprawił, że wszyscy domownicy w mgnieniu oka pojawili się koło niego na kanapie. Bardziej jednak zmartwieni byli przerażonym Hazzą niż zniknięciem jednego ze swoich przyjaciół.
- Harry spokojnie, wszystko będzie dobrze. - powiedział Liam wyłaniając się zza ramienia swojej dziewczyny i siadając tuż obok spanikowanego chłopaka. 
- Styles, ogarnij dupę i pozbieraj się! Louis już dawno zapomniał o nas i o zespole. Ten idiota jest zasranym nic nie wartym egoistą! - powiedział podniesionym głosem Malik, siedzący na jednym z dwóch, skórzanych foteli. 
- Harry, posłuchaj. Zayn może mieć trochę racji. - odezwał się nagle Niall, który ni stąd ni zowąd pojawił się z wielką misą popcornu. Podając ją swojemu przyjacielowi uśmiechnął się wesoło. - Mi jedzenie zawsze pomaga. - powiedział i zajął miejsce na drugim fotelu. 
Zapadł cisza, w której można było usłyszeć tylko chrupanie głodnego Horana. Nagle wszyscy zerwali się na równe nogi słysząc odgłos przekręcającego się klucza w drzwiach. Był to Lou. 
- Stało się coś? - zapytał, cały mokry Tomlinson podchodząc do bacznie go obserwujących przyjaciół. Nie miał pojęcia, że wszyscy tu na niego czekają.
- I ty się jeszcze pytasz czy coś się stało? - odpowiedział mu pytanie na pytanie sfrustrowany Malik. - Spójrz co zrobiłeś! - pokazał palcem na Harrego, który leżał na kanapie z głową położoną na kolanach Liama. - Martwił się. 
- Przecież mówiłem mu tyle razy, że się zmieniłem.. A on nadal to roztrząsa! - jako odpowiedź wykrzyczał w twarz mulatowi, to co dziś rano Harremu, w ogóle się nim nie przejmując i ruszył w stronę schodów prowadzących na górę. 
- Jesteś skończonym idiotą Tomlinson! Nie liczysz się już dla nas! - krzyknął za nim również wkurzony Niall, a on nawet się nie obrócił. Szedł dalej nie licząc się z niczym. 



MOI KOCHANI. 
Jest was dwudziestu, a komentarzy pod rozdziałam coraz mniej, 
ja wróciłam i chciałabym by to się zmieniło. 
Proszę zostawcie w komentarzach chociażby emotkę, bym wiedziała, 
że mam dla kogo pisać. :) 

8 komentarzy:

  1. Hej, dalej potrzebujesz bety? Mogę się tym zająć, ale nie mam gg. Mój mail: ameliabell16@gmail.com . Jeśli chcesz, to napisz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz ;p Niall rozwalił mnie tym stwierdzeniem, że jedzenie mu zawsze pomaga ;p Tak trzymać!
    http://komorkowe-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miło, że wróciłaś :) Jest do czego, gdyż opowiadanie jest naprawdę bardzo dobre. Własnie sobie zdałam sprawę jak dawno nie czytałam już niczego o one Direction o.O Tak to jest jak człowiek przerzuca się na Harrego Pottera... Mam nadzieję, że dotrwasz do końca opowiadania i już nam nie czmychniesz :) Tymczasem życzę dużo weny i pomysłów na nowe (równie wspaniałe jak te dotychczas) wątki.
    Pozdrawiam: Dream.
    PS. Jeśli znajdziesz chwilkę czasu i odrobinę chęci to zapraszam Cię do zapoznania się z moim opowiadaniem: http://odcienie--magii.blogspot.com/ A nóż widelec zaciekawi? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział i w ogóle blog :) Strasznie ci jestem wdzięczna za to, że poinformowałaś mnie o tym, że wróciłaś :)
    Możesz być pewna, że będę czytać i komentować każdy rozdział ;)
    Mam nadzieję, że zaglądniesz również do mnie i zostawisz ślad :) Było by mi bardzo miło :) http://opowiadanie-1d-lilly.blogspot.com/

    Pozdrawiam - Lilly :****

    OdpowiedzUsuń
  5. przyznam szczerze ,że od razu przeczytałam wszystko i bardzo mi się podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. super, pisz dalej. x

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne, pisz dalej,nie przerywaj. :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy