sobota, 4 maja 2013

ROZDZIAŁ III




'Wiel­kie ro­man­se zaw­sze zaczy­nają się niewin­nie. Niewin­ność jest ulu­bionym sma­kiem pożądania. '




W tym rozdziale dzieje się na prawdę dużo.  Nie wiem czy nie za dużo.
Dochodzi też nowy bohater, który sporo namiesza. 


07.04.2013
Whitehall Street, Londyn 


- Ile razy mam ci to jeszcze, do jasnej cholery powtarzać, nie pójdę tam! - wykrzyczał Louis, który w tej chwili dorównał kroku swojemu niegdyś najlepszemu przyjacielowi. Szli teraz ramię w ramie, burzliwie dyskutując na temat dzisiejszego dnia.Nie wiedzieć czemu, Harry był nadmiernie spokojny.

- Lou, proszę! - poprosił go, kładąc rękę na jego ramieniu. Spowodował tym, że niższy od niego o kilka centymetrów brunet,  musiał stanąć.
- Miałeś tak do mnie już nie mówić! - odpowiedział mu ze złością i wyrwał się z jego uścisku. - Nie jestem już tą samą osobą. Nie jestem już tym samym Louisem, którego spotkałeś w X FACTOR. Jestem inny, zmieniłem się. Ty zresztą też, wszyscy jesteśmy inni. Musisz w końcu zaakceptować to, że stary ja już nie wróci. Życie musi biec dalej, nie może zatrzymać się w miejscu. To wbrew prawu natury, taka kolej rzeczy! - wykrzyczał w twarz lokatemu to co chciał powiedzieć mu już dawno. Widocznie uznał, że to będzie najlepszy moment na tą rozmowę, szkoda tylko, że wybrał główną ulicę Londynu. Szkoda, że teraz wszyscy wiedzą o tym, o czym nie mieli się nigdy dowiedzieć. 
Tomlinson skończywszy swój jakże nietypowy monolog, opuścił Harrego idąc w przeciwnym kierunku do swojego celu.
- Zawsze byłeś takim samym dupkiem, ty się nigdy nie zmieniłeś! - wykrzyczał za nim Harry, założył kaptur swojej bluzy na głowę i odszedł w inną stronę. Nie tak to miało wyglądać. Miało być już tylko lepiej.



Godzinę później. 

Whitehall Street 50/2, budynek redakcji magazynu "halo?" 


- Słuchaj Liam, ja nie mam zamiaru dłużej wysłuchiwać twoich tłumaczeń odnośnie Harrego i Louisa. To przecież nie zmienia faktu, że powinni tu teraz być. Czas to pieniądz, jeżeli nie chcieliście tego wywiadu to trzeba było się na niego nie zgadzać. - odpowiedział już nerwowy Tonny - wydawca magazynu do którego w tej chwili chłopcy mieli udzielać wywiadu. 

- Daj im jeszcze 10 minut, proszę. Przecież wiem jakie to było dla nich ważne. - tłumaczył się chłopak, który także tracił jakąkolwiek nadzieję, że jego przyjaciele się pojawią. Wiedział, że za chwile jego gatka straci sens i razem z zespołem nie będą mieli więcej tak dobrych możliwości jak w tej chwili. A przecież to jemu najbardziej zależało na tym by zespół znowu zaistniał.
 - Liam, mogę cię poprosić na chwileczkę? - zaproponował Niall, który siedząc obok swojego towarzysza przysłuchiwał się całej dotychczasowej rozmowie. Blondyn był w stu procentach pewnie tego co się za chwile wydarzy i bardzo chciał temu zapobiec. Też bardz zależało mu na zespole. 
Razem z Irlandczykiem, Liam podszedł do wielkiego okna, które ukazywało widok na całą panoramę Londynu. W tym miejscu od początku spotkania stał wysoki mulat. Przyglądał się temu co kiedyś wydawało mu się za najważniejsze. To z tym miastem wiązały się wszystkie piękne i te złe wspomnienia. To tutaj przecież wszystko się zaczęło.
- Słuchajcie, czekając na tych debili marnujemy szansę, którą los postanowił nam dać. Nie możemy tego zaprzepaścić. Mamy fanów, którzy z utęsknieniem na nas czekają ! - powiedział ściszonym głosem farbowany blondyn. Może nie zabrzmiało to aż tak dobrze jak w jego głowie, ale przynajmniej miał dobre chęci i pierwszy raz w dzisiejszym dniu zwrócił uwagę Zayna. 
-  Niall ma trochę racji, nie możemy wiecznie czekać na nich. - po krótkiej chwili milczenia odpowiedział Malik, który chyba wreszcie odsknął się z długowiecznego snu. 
No i właśnie w tym samym momencie otworzyły się masywne, metalowe drzwi i jak grom z jasnego nieba wparował Louis i Harry, razem co było bardzo dziwne. 
Weszli niespodziewanie, zajeli miejsce na kanapie na przeciwko fotela Tonnego i zachowywali się tak jakby czekali na oklaski, a zamiast tego dostali...
- No proszę, kto zechciał się pojawić. Szkoda tylko, że z tak dużym opóźnieniem.  - powiedział sarkastycznie Niall witając się z chłopakami. 
- Jeżeli masz mieć jakiekolwiek pretensje to tylko do Harrego. Po prostu chłopak nie chce zrozumieć tego co się stało. - odpowiedział spokojnie Louis wstając z kanapy. 
- Kpisz sobie ze mnie teraz, tak? To ma być żart, który jest mało śmieszny? - upominał się Styles również wstając ze swojego miejsca i ustawiając się na przeciwko przyjaciela. 
- Chłopaki, nie kłóćcie się ! - próbował rozdzielić ich Liam. On zawsze wiedział jak to zrobić i także tym razem mu się to udało. 
- Przepraszam was bardzo, ale ja już nie mam więcej czasu. - stwierdził Tonny, otwierając drzwi prowadzące na główny hol. - Wywiad nadal jest aktualny, ale ja go nie mogę przeprowadzić. Przyślę wam kogoś. - dodał jeszcze przed wyjściem.
- No i co żeś narobił, to wszystko twoja wina! - wykrzyczał Harry pchając mocno swojego przeciwnika, który niezdarnie upadł na kanapę.



W tym samym czasie.

w biurze Tonnego 


  Ten sam mężczyzna, który przed chwilą opuścił One Direction siedział teraz w swoim biurze na dużym skórzanym fotelu za biurkiem. Przeglądał i podpisywał jakieś papiery. Na blacie było ich tysiące, ale on wiedział, które ma przeczytać, a który wrzucić do niszczarki. 

Wręcz niesamowite było to jak ten trzydziestotrzyletni pan był zorganizowany.
  Obok komputera z prawej strony jego biurka znajdowało się kilka zdjęć w srebrnych ramkach. Nie było by nic w tym dziwnego gdyby na zdjęciu nie znajdowała się kobieta. 
Przecież każda ceniona w tej branży osoba wiedziała, że Tonny Smith nie ma żony i nigdy jej nie miał. Nie ma także dzieci i bliskiej mu rodziny. Ponoć jego rodzicie zmarli kiedy on miał niecałe dwa lata. Już zaledwie po miesiącu przebywania w Domu Dziecka został adoptowany przez pewne małżeństwo mieszkające w Stanach Zjednoczonych.  Niestety, po skończeniu osiemnastu lat wyprowadził się od nich i z powrotem przeniósł się do Londynu. Tu tak na prawdę posmakował czym jest prawdziwe życie, kariera stała przed nim otworem. Dostał szansę o której nie jedno z nas mogłoby chociażby pomarzyć. 
I bardzo dobrze ją wykorzystał. Szkoda tylko, że musiał ciężko pracować na ten sukces. 
  Puk, puk. Dźwięk stukania w drzwi oderwał Tonnego od dotychczasowej pracy. 
A kiedy powiedział tradycyjne proszę weszła do pomieszczenia drobna blondynka o jasnej cerze. Ubrana była w tradycyjny strój. Biała koszula zapięta pod samą szyję i spódniczka zakrywająca sporą część jej zgrabnych nóg. Na małych nogach założone miała dość wysokie szpilki, które jeszcze bardziej ją wydłużały. Pomimo schludnego i mało wyzywającego stroju wyglądała bardzo seksownie, a kiedy zobaczyła swojego przełożonego uśmiech od razu wskoczył na jej usta. 
  Zwinnie podeszła do biurka i usiadła przed nim na plastikowym krześle zakładając nogę na nogę. Widać było w jej oczach iskierki i nutkę nadziei na to co za chwilę mogło się wydarzyć. 
- Wzywał mnie Pan, prawda? - zapytała niepewnie oblizując usta językiem.
- Tak to prawda. - odpowiedział jej przełożony wstając z miejsca i podchodząc do dziewczyny.
- A więc w czym mogę Panu pomóc? - zapytała po raz kolejny blondynka również wstając.
Tonny widząc w oczach dziewczyny zakłopotanie, ale jednocześnie nutkę pożądania postanowił wykonywać pewniejsze ruchy by zaspokoić swój buzujący testosteron. 
Podszedł do dziewczyny jeszcze trochę bliżej. Od jej ciała dzieliły go już tylko minimetry. 
- Wywiad. - odpowiedział jej spokojnie. - One Direction na ciebie czekają. 
Mówiąc to spoglądał w jej zielone tęczówki, które z chwili na chwilę zaczynały coraz to bardziej błyszczeć. Nie wiedział czy jest to jego prywatna zasługa czy też może tego, że powierzył jej tak ogromnie ważne zadanie. Miał jednak cichą nadzieję, że jednak pierwsza opcja jest zgodna z tym co zobaczył w tych dużych, pięknych oczach. 
- Postaram się Pana nie zawieść. - powiedziała dziewczyna podchodząc jeszcze bliżej mężczyzny. Teraz między nimi nie było już ani minimetru przerwy. 
Lecz pomimo tego napięcia dziewczyna postanowiła odejść nim cokolwiek między nimi zaszło. 
Uwielbiała trzymać w niepewności mężczyzn, było to jej ulubione zajęcie. 


Kilka minut później

Pokój, w którym siedział zespół


- Przepraszam bardzo, ja? - zaprzeczył Louis otrzepując swoje spodnie. - Gdyby nie ty, nigdy by mnie tutaj nie było, n i g d y! 

- Chcesz mi powiedzieć, drogi przyjacielu, że ewidentnie zmusiłem cię do przyjścia tutaj? hahahahahaha - zaśmiał się w twarz niebieskookiemu.
- Tak dokładnie, ale z twoich ust brzmi to znacznie wiarygodniej. Cieszę się, że w końcu przyznajesz mi rację, Harry. Długo na to czekałem. - odpowiedział mu równie wrednie. 
- Mam cię dosyć, żałuję, że się w ogóle poznaliśmy! - wykrzyczał Harry spoglądając "przyjacielowi" prosto w oczy. 
  W tym pomieszczeniu od dobrej godziny trwały kłótkie pomiędzy Harrym i Louisem.
Ani jeden nie miał zamiaru ustępować, a co dopiero przepraszać drugiego. 
A co z resztą zespołu? Niall i Liam od kilku minut przestali rozdzielać przyjaciół i spokojnie siedzieli na kanapie słuchając ich wymiany zdań. Było to o wiele lepsze od przeciętnej telenoweli. A Zayn, jak stał godzinę temu w tym samym miejscu, to stoi do teraz. Nie obchodzi go realny świat, tylko jego myśli są najważniejsze. I może to nawet lepiej, przecież Malik w takich sytuacjach słynie z ostrego interpretowania każdego wypowiedzianego zdania.
- Przepraszam, czy to jest zespół One Direction? - zapytała brunetka niepewnie. Nikt nie zauważył kiedy zdążyła wejść do pomieszczenia i ile rozmowy Harrego i Lousia słyszała. 
Wszyscy zamarli, kiedy ją zobaczyli i szybko wrócili do realu.  A najbardziej zaskoczony był Tomlinson, ponieważ on miał już przyjemność poznać tą "przemiłą" dziewczyną. 
- Nazywam się Hollywood Jonson i mam przeprowadzić z wami wywiad.  - przedstawiła się i usiadła na kanapie, na której przed chwilą zajął miejsce Louis. 
- Ja jestm Liam, to jest Niall. - powiedział Payne pokazując na Horana. Jak przystało na prawdziwego gentlemana wstał i podał rękę dziewczynie, a ta odwzajemniła uścisk. 
- Ja jestem Zayn Malik. - przedstawił się mulat podchodząc do całej ekipy i zajmując miejsce koło Harrego. 
- Miło mi, ja jestem Harry, dla przyjaciół Hazza. - powiedział swoją formułkę lokaty i uśmiechnął się zalotnie pokazując szereg swoich białych ząbków. 
- Mnie już znasz i nie mam zamiaru więcej z tobą gadać. - arogancko przedstawił się Louis i w pośpiechu wyszedł z pomieszczenia. 

3 komentarze:

  1. Naprawdę bardzo dobrze piszesz, blog jest przecudowny. Sama treść opowiadania jak i jego wygląd! Przecudowny! Czekam na dalszą część! Pozdrawiam i zapraszam do siebie na prolog: bemyinspiraation.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. A całośc otwiera mój własny cytat ;)
    'Wiel­kie ro­man­se zaw­sze zaczy­nają się niewin­nie. Niewin­ność jest ulu­bionym sma­kiem pożądania. '
    Czuje sie sławna.
    Pozdrawiam, Poprawna
    poprawna1.cytaty.info
    poprawna.fbl.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. Trafiłam tutaj stosunkowo niedawno, ale przeczytałam już wszystkie rozdziały i bardzo mi się podoba, dlatego sądzę, iż zostanę na trochę dłużej i zobaczę co z tego wyjdzie. Życzę dalszej weny. :D

    Zapraszam do siebie: http://xunspoken.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy